Napisz do nas
www.bezpieczenstwo@knbn-ujd.pl
Fot: AFP
Fot: AP/AP
♦ Przez ostatnie kilka tygodni Europa i świat obserwowały pogranicze ukraińsko-rosyjskie w związku ze skoncentrowaniem znacznych sił wojsk rosyjskich w rejonie obwodu woroneskiego i na półwyspie krymskim. Media z niepokojem alarmowały, że Rosja jest gotowa do działań ofensywnych przeciwko Ukrainie. Również rząd ukraiński donosił o zwiększonej aktywności militarnej, wieszcząc nieuchronną agresję, jednocześnie domagając się od Zachodu reakcji. Pomimo tych sygnałów, NATO oraz inne państwa wykazały daleko posuniętą ostrożność w podejmowaniu jakichkolwiek kroków. Oficjalnymi kanałami dano do zrozumienia Kremlowi, że dalsze eskalowanie konfliktu będzie miało swoje następstwa polityczne. Wydaje się, że Putin i elity rosyjskiego państwa zlekceważyły sygnały płynące z różnych stolic Europy, kontynuując, jak to określono w oficjalnych komunikatach, ćwiczenia, w których wzięły udział wojska z co najmniej kilkudziesięciu jednostek wojskowych. Ta swoista demonstracja siły nie tylko przypomniała, że na granicy ukraińsko-rosyjskiej nadal tli się konflikt, ale że Rosja może w każdej chwili wzniecić go na nowo. Działania rosyjskie były też sprawdzianem gotowości do walki strony ukraińskiej oraz politycznego stanowiska Europy. Niewątpliwie oprócz celów geopolitycznych Kreml po raz kolejny zrealizował cele militarne tzn. przećwiczono przerzut dużych zgrupowań wojskowych na znaczne odległości (transportem drogowym i kolejowym), koncentrację grup bojowych do poziomu batalionu, sprawdzono elementy systemów dowodzenia w rejonach ześrodkowań i koncentracji wojsk (przeprowadzono skomplikowane manewry jednostek różnych okręgów i podporządkowania z użyciem automatycznych systemów dowodzenia), zgrywano różne komponenty sił zbrojnych tj. lądowego, morskiego i powietrznego.